sobota, 29 marca 2014

2. Do szybkiego usłyszenia, pamiętniczku!


Z pamiętnika Adama Atwooda 
Drogi pamiętniku!
Mogę się tak do Ciebie zwrócić, nikt mi tego nie zabroni. Jesteś jedyną rzeczą, tfu, dla mnie jesteś OSOBĄ, której zwierzam się z moich myśli, uczuć oraz tego co mnie trapi. Nigdy mnie nie wyśmiałaś, byłaś, milczeniem swym pocieszałaś mnie. Łzy przyjmowałaś na gładkich swych kartkach, zszarzałych od wieku Twego. Mam Cię już tyle czasu, tyle lat właściwie - dziękuję Ci za wszystko. Pozwól, moja droga, że opowiem Ci historię, która całkiem niedawno złamała mi serce.

Otóż, moja ukochana przyjaciółko, było to w listopadzie. Padał deszcz jakiego jeszcze w Nowym Jorku nie było, ale był on też do zniesienia. Szedłem właśnie z Niną, pamiętasz jak Ci o niej opowiadałem? Jak zwierzałem Ci się jak bardzo boję się tego, że nie będzie chciała ze mną być? Że ktoś mi ją odbierze? W tamtej chwili czułem się strasznie szczęśliwy mając ją przy swoim boku, uśmiechniętą mimo kropli deszczu we włosach oraz na twarzy. Wracaliśmy właśnie z pracy do domu, uśmiechnięci a właściwie roześmiani.
Gdy weszliśmy do naszego mieszkania poczułem przeszywający mnie dreszcz. Wiedziałem, że wchodząc do ciepłego pomieszczenia mój organizm tak zareaguje, lecz nie przygotowałem się na to psychicznie. Nina, widząc to, zachichotała cicho zdejmując czarne kozaki a następnie bordowy płaszczyk. Nie odpowiedziałem nic tylko uśmiechnąłem się szeroko wywracając oczami. Zdjąłem przemoczony płaszcz i lakierki. Wzdrygnąłem się idąc do kuchni, moja dziewczyna nastawiała właśnie wodę na herbatę. W międzyczasie rozmawialiśmy o tym jak minął nam dzień. Opowiedziałem jej o sytuacji w kancelarii jak dwoje rozwodzących się małżonków biło, a dokładniej mówiąc darło się o to jak podzielą swój majątek. Nina opowiedziała mi, że u niej w biurze wszystko jest tak samo - szef krzyczy, pracownicy marudzą. Gdy woda się zagotowała Nina nalała ją do kubków z liśćmi zielonej herbaty. Po wypiciu ciepłego napoju zacząłem przygotowywać posiłek dla nas oboje - zdecydowałem się na ryż z sosem bolońskim. Idealny smak jak na to popołudnie. Do tego czerwone wino - normalnie jak znalazł! Wiesz, pamiętniczku, myślałem wtedy że to idealny moment aby się jej oświadczyć. Nie zważałem na to, iż pada za oknem. W moim ciele były promienie słońca, które były we mnie dzięki niej, dzięki jej słodkiemu uśmiechowi. Wtedy też nie wiedziałem, że dojdzie do tego...
Po przygotowaniu całego posiłku miałem tremę. Zabawne, ostatni raz miałem ją w podstawówce, kiedy pierwszy raz wystąpiłem w szkolnej sztuce. A teraz, po tych kilkunastu latach mam ją ponownie, czy to naprawdę nie jest zabawne? Po zjedzeniu obiadu w kuchni udaliśmy się do naszego skromniutkiego saloniku, gdzie dalej sączyliśmy wino. Usiedliśmy i Nina włączyła telewizję na kanale informacyjnym. Przeważnie oglądając go komentowaliśmy innych ludzi typu: „Widzisz, Adam? Takich to tylko na skazanie!”, „Ciekawi mnie kto temu durniowi dał prawko, ja już lepiej po śniegu bym jeździł, pff!”, „Nie uważasz, że idiotyzm się rozpowszechnia w takim tempie aż szkoda wychowywać w takim środowisku dzieci? Już pewnie to, że byłbym ojcem oznaczałoby, iż jestem pedofilem!” i mógłbym tak wymieniać. Jeśli temat nie przypadł nam do komentatorskiego gustu po prostu nic nie robiliśmy prócz patrzenia na siebie bądź telewizor. Było tak dzień w dzień, niekiedy zdarzało nam się pójść do znajomej Niny - Sereny, która pracowała w księgarni. Poza tym nic się między nami takiego nie działo. No, czasem zdarzały się Ninie wyjazdy służbowe. Wiesz, że nawet się nie martwiłem o to, że coś może się tam dziać? Byłem tak naiwny i ufałem jej bezgranicznie, ale taka właśnie jest miłość czasem, nieprawdaż, pamiętniczku?
Przez jakiś czas siedzieliśmy w ciszy. Było tylko słychać nasze oddechy i stukanie stawianych na stole kieliszków. Spoglądałem co jakiś czas na ukochaną. Naprawdę byłem szczęśliwy mając ją przy sobie. Jej kasztanowe włosy opadające falami na oparcie oliwkowej sofy. Jej szafirowa koszula idealnie pasowała do jej czarnej spódnicy, która sięgała jej do kolan. Odchrząknąłem podwijając rękawy mojego grafitowego sweterka. Uwielbiałem go. Właśnie, czas przeszły... Nina spojrzała na mnie z pytającą miną. Uśmiechnąłem się do niej zawadiacko po czym wstałem z siedziska. Dziewczyna nieco zmieszana odwróciła głowę w moją stronę będąc wyraźnie zdziwioną. Pewnie zastanawiała się co chcę zrobić. Nie mogłem wytrzymać, musiałem się jej oświadczyć! Przykląkłem więc przy niej i wyjąłem z kieszeni pudełeczko z pięciu-karatowym pierścionkiem zaręczynowym. Wyraz jej twarzy nieco mnie zaniepokoił. Nie malowała się na nim radość tylko współczucie. Spojrzała na mnie smutno nie mówiąc nic. A nawet ja nie powiedziałem jeszcze ani jednego słowa! Spytałem więc, czy zostanie moją żoną. Zaniemówiła na dłuższy czas. Wstała i nerwowo zaczęła przemieszczać się po pomieszczeniu. Nerwowa. Zacząłem zastanawiać się o co chodzi. Wpatrywałem się w nią przez dłuższą chwilę. Rozpłakała się. Jak to na mnie przystało - podszedłem do niej aby ją przytulić, lecz ona odepchnęła mnie. Czułem się poirytowany. Czemu nic nie mówiła? - tego chciałem się wtedy dowiedzieć, z biegiem czasu wolałbym nie usłyszeć tych słów: „Wybacz, Adam, ale ja nie mogę... Nie kocham Cię, wybacz mi...” po tych słowach skierowała się szybko do naszej sypialni. Stałem niczym chiński mur. Skoro mnie nie kocha... to czemu nadal ze mną była? Nie rozumiałem tego co właśnie miało miejsce. Kochałem ją nad życie, a ona wyznaje mi takie coś? Po tym czasie, stwierdzam jednak, że moje uczucia do niej nie były prawdziwe. Nie były od dłuższego czasu. Kiedy w końcu otrząsnąłem się po jej słowach zacząłem pukać w drzwi prosząc ją o wyjaśnienie. Odpowiadała mi tylko szlochem. Byłem zarówno wściekły i smutny. Ale to chyba, normalne, pamiętniczku? Żeby nie wybuchnąć większą złością poszedłem do kuchni i wyjąłem z lodówki czteropak piwa. Usiadłem przed telewizorem i zacząłem pić. Przełączyłem program na muzyczny, potrzebowałem trochę inności. Przez głowę zaczęły mi przelatywać różne myśli - zdradziła mnie na wyjeździe, jest lesbijką, była wcześniej facetem... a może to we mnie tkwi jakiś problem? Fakt faktem nie grzeszę urodą - jestem całkiem przeciętnym facetem, postura może nie podobna do atlety, ale przynajmniej przyjemnie jest się do mnie przytulić. Zawsze jestem zadbany, fryzura idealnie ułożona bez wspomagania żeli, pianek czy lakieru. A może problem tkwi w łóżku? Nie no... nie przesadzajmy, aż tak źle też nie było. Chyba, ze kłamała? Te wszystkie pytania nie dawały mi spokoju coraz bardziej. Dochodziły również kolejne. Czekałem na jakiś znak od Niny, ale dalej dało się usłyszeć płacz. Około pierwszej w nocy zasnąłem, dobrze, że był to już weekend.
Otworzyłem oczy i automatycznie syknąłem siadając na sofie. Automatycznie spojrzałem na zegar znajdujący się nad telewizorem - 12:54. Pokręciłem głową, miałem małe szumienie w głowie, alkohol nadal buszował w moich żyłach niczym pasożyt. Ponownie po mojej głowie zaczęły płynąć myśli z nocy, tylko że z podwojoną siłą rażenia. Pokręciłem głową aby choć na chwilę się ich pozbyć, ale niestety nie udało mi się to. Skierowałem się do kuchni po butelkę wody po czym udałem się do sypialni. Miałem nadzieję, że Nina nadal tam jest i że wszystko z nią w porządku. Kiedy wszedłem do środka rozdziawiłem usta - nie było jej. Szafy były pootwierane. Wyniosła się w pośpiechu. Rozejrzałem się po pomieszczeniu - ciuchy, zdjęcia, nie było nic. Żadnego śladu obecności jakiejkolwiek kobiety - tylko bałagan. Na stoliku nocnym po stronie na której spałem znalazłem złożoną kartkę:
Adam, wybacz, że nie zgodziłam się zostać Twoją żoną. Po prostu nie mogę... Nie jestem w stanie tego zrobić. Nie kocham Cię już. Nie jestem pewna czy kiedykolwiek kochałam. Nie chcę z Tobą być właśnie z tego powodu, było fajnie, ale jednak coś zaczęło się psuć... Nie potrafię powiedzieć co. Proszę, nie obwiniaj się tylko o to, co się stało. To nie Twoja wina, Adam! Pamiętaj o tym. Będę zawsze traktować Cię jak przyjaciela. Jesteś wspaniałą osobą i mam nadzieję, że ułożysz sobie jeszcze życie z kobietą, która odda Ci się w stu procentach, ba, nawet dwustu! A nie w dziesięciu, jak ja przez ostatnie miesiące. Mam nadzieję, że mi to wybaczysz.
N.

Poczułem się oszukany. Zraniony. Porzucony. Pamiętniczku, to było straszne! Przez kolejnych kilka dni nie potrafiłem się pozbierać. Kochałem ją, pragnąłem jej u swego boku! Powiadomiłem szefa, że nie będzie mnie przez jakiś czas w pracy z powodów osobistych, i tak miałem zaległy urlop do wykorzystania. Siedziałem w czterech kontach pojąc piwo i oglądając telewizję. Życie kompletnie ze mnie uleciało w ułamku sekundy. Nadal nie potrafiłem wyzbyć się wrażenia, że to MOJA CHOLERNA WINA. Liścik pozostawiony przez Ninę nie odpowiadał na nurtujące mnie pytania. A może tak naprawdę nie było przyczyny tego wszystkiego. Wiesz, czasem dalej się nad tym zastanawiam...
Trzy dni później nie pamiętałem nawet jak się nazywam, jaki jest dzień tygodnia oraz która jest godzina i co dzieje się za oknem. Usłyszałem dźwięk telefonu stacjonarnego znajdującego się w sypialni. Przekląłem cicho - tak bardzo nie chciało mi się wstawać! W ułamku sekundy uznałem, iż rozmówca ma do mnie bardzo ważną sprawę, więc po dotarciu w pobliże aparatu telefonicznego podniosłem słuchawkę. To, co usłyszałem, zmroziło mi krew w żyłach - Nina miała wypadek. Zmarła kwadrans temu. A że nie miała żadnej rodziny pierwszą osobą, która się o tym dowiedziała jestem ja. Nie potrafiłem w to uwierzyć. Do tej pory nie mogę, gdy w jej urodziny odwiedzam ją na cmentarzu. Lekarz, który zadzwonił zakomunikował mi, że Nina wpadła pod samochód i była za bardzo poturbowana aby przeżyć. Ponoć jedyne słowa jakie wypowiedziała to: „Wybacz, Adam”. Poczułem rosnącą gulę w gardle, uczucie żalu i ogarniający smutek. Znacznie większy niż czułem do tej pory. Rozłączyłem się bez słowa pożegnania z tym doktorkiem. Padłem na kolana po czym oparłszy się o łóżko zacząłem płakać. Łzy leciały mi niczym wodospad Niagara. Ba, nawet lepiej! W tamtym momencie nie wiedziałem co ze sobą zrobić, może życie kompletnie legło w gruzach. Tak, było gorzej niż te dziesięć minut temu, przed telefonem. Zacząłem myśleć nad skończeniem swego życia, skoro i tak nie miało ono już żadnego sensu. Jednak coś powstrzymywało mnie w środku aby się tego podjąć.

Przez kolejne dni nie potrafiłem się pozbierać. Zrobiłem Ninie skromny pogrzeb. Skromny nie był ze względu, iż to co było między nami się skończyło - bardziej przez to, że oboje byliśmy skromni. Miałem nadzieję, że cieszy ją to jak postąpiłem. Wróciwszy do pracy nie potrafiłem się skupić i znaleźć miejsca - kompletnie nic mi nie wychodziło. Niosąc stertę papierów co chwila rozrzucałem je po gabinecie. Nie potrafiłem nawet skupić się aby upić łyk ciepłej kawy, za bardzo trzęsły mi się dłonie. Usychałem z tęsknoty za Niną. Cały czas miałem przed oczami jej uśmiechniętą buzię, jej brązowe przenikliwe i tajemnicze oczy zawsze mnie intrygowały, miałem zawsze nadzieję, iż wyczytam w nich cokolwiek, lecz nigdy się to nie stało. I już nie stanie. Po powrocie do domu nie potrafiłem się uspokoić, od razu miałem napad łez. Czułem się bardziej samotny niż kiedykolwiek i to mnie strasznie dobijało. Nie spałem, jadłem mało. Nie potrafiłem znaleźć sobie miejsca we własnym domu i to było przerażające. Kilka razy trzymałem garść tabletek nasennych, ale jednak nie potrafiłem ze sobą skończyć.

Kolejne dni mijały a mój stan minimalnie się poprawiał. Smutek nadal był nieodłączną częścią mojego codziennego życia. Nie chciałem sięgnąć pomocy, chciałem aby samotność wypełniła moje życie do końca. I tak oto jestem, pamiętniczku. Opisałem Ci to, co nie dawało spokoju mojej zranionej duszy. Wybacz, że przez ten długi czas nie dawałem o sobie znaku życia. Musiałem oswoić się z tym co mnie spotkało. Ale oto jestem - nieco silniejszy, powoli pogodzony z losem. Mający również nadzieję na zupełnie lepsze i szczęśliwe życie. Nie tyle z kimś co z samym sobą.

Do szybkiego usłyszenia, pamiętniczku!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz