sobota, 3 maja 2014

4. Chwała Jamesowi Wielkiemu!


- To koniec, rozumiesz, Sykes? KONIEC! - Wrzasnęła mocno zdenerwowana czerwonowłosa młoda kobieta imieniem Sally.
- Ale dlaczego? - Nathan dalej nie rozumiał zachowania ukochanej. Byli ze sobą od dwóch lat, więc co mogło się takiego wydarzyć? - Wyjaśnij mi to!
- Naprawdę nie rozumiesz? - Oczy dziewczyny zaszły łzami, a głos łamał się. - Pomyśl.
- Po diabła mam myśleć? Chcę usłyszeć to od ciebie, Sally! - Wstał z kanapy podchodząc do niej. Spojrzał w jej smutne i pełne łez zielone tęczówki, które niegdyś były wesołe i przenikliwe jak wystrzelona z broni kula. - Co takiego zrobiłem?
Odpowiedziała płaczem chowając twarz w dłoniach. Sykes był zdezorientowany zachowaniem czerwonowłosej. Powoli nerwy zaczęły mu puszczać, lecz wiedział, iż powinien zachować spokój.
- Powiedz mi do cholery! - wrzasnął potrząsając dziewczyną.
- Ja... ja... - zachrypiała równocześnie łkając. Wyswobodziła się z uścisku Nathana i cofnęła się. - Nath, spójrz na nas. Oddaliliśmy się od siebie, nie masz dla mnie czasu...
- Dobrze wiesz, że koncertuję. - Wtrącił swoje trzy grosze. - Wcześniej ci to nie przeszkadzało.
- Tylko, że w tamtym czasie nie kręciła się wokół ciebie Miranda, tak! - Krzyknęła odwracając się do niego plecami. - Widziałam filmik jak się całujecie... - Zaczęła się trząść równocześnie płacząc. - I nie próbuj zaprzeczać, że było inaczej!
- To nie tak jak myślisz, kotku - mruknął zrezygnowany Nathan. Emocje młodego artysty nieco się uspokoiły, lecz napięcie nadal wyczuwał w mięśniach.
- Więc niby, do cholery, jak? - Odwróciła się by spojrzeć na Sykesa. Po jej twarzy spływały pojedyncze łzy, pociągnęła nosem.
Wpatrywali się w siebie chwilę bez słowa. Obojgu pękało serce - jej ze względu na to, że czuła się zdradzona; jemu, ponieważ bardzo mu zależało. Rozłąka dla obojga byłaby strasznym ciosem, która przerodziłaby się zapewne w depresję i trudno byłoby im z tego wyjść. Bali się jak jeszcze nigdy w swoim życiu. Strach to właśnie on najbardziej paraliżuje i sprawia, że wielka gula zatyka im gardła. Nathana w środku roznosiło, pragnął ją przytulić, pocieszyć i pocałować. Wiedział jednak, że w tej chwili wzburzona dziewczyna mogłaby przylać mu w twarz. Zastanawiał się co zrobić - zawsze był szczery z Sally, ale to, co stało się z Mirandą kompletnie nie pamiętał. Wiedział jednak, iż blondynki nie było w jego pobliżu, gdy pamiętał co dzieje się dookoła. Zmarszczył brwi nie spuszczając wzroku z dziewczyny, westchnął ciężko.
- Sally... - zaczął chłopak przyglądając się czerwonowłosej cały czas. - Dobrze wiesz, że cię kocham i nigdy bym cię nie skrzywdził - wyszeptał. Poczuł ucisk w klatce piersiowej, wyraz twarzy zmienił mu się. - Kto pokazał ci ten filmik? Jaką masz pewność, że byłem na nim ja?
- Boże święty, nie rób ze mnie idiotki, okay!
- Nie robię z ciebie idiotki! Pytam poważnie, Sally - zacisnął zęby. Frustracja w nim narastała.
- Nie mów tak jakbyś nie wiedział w ogóle o co chodzi! - Uniosła swój delikatny głos, co również ruszyło serce Nathana. - Przyznaj się szczerze, że wolisz bardziej ją niż mnie. Wtedy zrozumiem wszystko.
- Rozum postradałaś? Kocham tylko i wyłącznie ciebie, rozumiesz? Sally, nikt mi ciebie nie zastąpi. - Zrobiwszy krok do przodu zatrzymał się widząc narastający smutek w oczach dziewczyny. - Skoro nie chcesz powiedzieć, rozumiem... - westchnął starając się zebrać w sobie. - Nie wiem kto mógł nakręcić ten filmik, ale jestem stu procentowo pewien, że jej nie całowałem! Fakt faktem nie pamiętam niektórych momentów after party, poszaleliśmy z Jamesem, ale... Przysięgam na miłość do ciebie, że Miranda nie stała obok mnie nawet pięciu minut!
- Ja.. ja... - zaczęła zachrypniętym głosem. - już sama nie wiem co mam myśleć. - Łzy ponownie zaczęły lecieć jej stróżkami.
- Znasz mnie - powiedział szatyn wpatrując się w dziewczynę. - Uwierz, błagam.
- Muszę... się zastanowić... - rzekła drżącym głosem spuszczając równocześnie wzrok. - P-porozmawiamy jutro, na razie! - Wybiegła zrozpaczona z mieszkania. Ich wspólnego mieszkania.
Nathan opadł bezwładnie na kolana i nie wytrzymał - zaczął płakać zastanawiając się co się do cholery dzieje w jego związku i czemu komplikuje się ono właśnie teraz. Łzy płynęły strumieniami po jego twarzy. Kiedy był taki szczęśliwy los zaczął płatać mu figla. Jaki był tego cel? Czyżby miało to związek z tym, czy Sally jest kobietą, z którą spędzi życie i to jest właśnie ich próba? Nie mieściło się to w jego głowie. Gdyby ktoś powiedział mu, że spotka go coś takiego na pewno by machnął na to ręką. Musiał z kimś porozmawiać. Koniecznie! Wyciągnął z kieszeni telefon i wybrał numer do McGuinessa, który odebrał po drugim sygnale:
- Siema, co je - zaczął Jay, lecz przerwał mu Sykes.
- Mam sprawę, przyjedź teraz - i rozłączył się.
Szatyn wstał z podłogi i poczłapał na kanapę. Myśli dalej biegły mu wokół tego co powiedziała czerwonowłosa ukochana. A co jeśli prawdą jest, że upił się strasznie i przez przypadek to zrobił? Nie! To śmieszne! Oczywiście faktem jest, iż zamroczyło go, ale na pewno nie do tego stopnia by nie pamiętać. Miał cichą nadzieję, że przyjaciel z zespołu będzie wiedział coś więcej na ten temat.
Czekał niecierpliwie godzinę na przyjście przyjaciela. Przez ten czas stał się... rozbity, załamany i przygnębiony. Otworzywszy drzwi Jay przeraził się nieco widząc stan kumpla z zespołu. Rozdziawił usta po czym usiadł na pobliskim fotelu:
- Stary, co tobie? Ducha zobaczyłeś?
- To nie jest zabawne, kumasz! - spojrzał na niego rozżalony. - Sally zarzuca mi... że całowałem się z Mirandą, i że ma dowód w postaci jakiegoś filmiku!
- Filmiku? Miranda? - James spojrzał na Nathana zdziwiony. - Kto jej to powiedział?
- Jej spytaj, mi nic nie powiedziała - westchnął zrezygnowany.
- Widzę, że jest z tobą nie najlepiej.
- Brawo! Odkryłeś Amerykę, jestem z ciebie taki dumny - sapnął.
- Typowy ty, rozżalony tryskający sarkazmem. Aż mi IQ spadło do minusa.
- Błagam cię - zaskamlał zrezygnowany Sykes. - Powiedz mi co się działo wtedy na after party.
- Cóż... - odchrząknął McGuiness. - Miranda na nim była, ale bardziej kręciła się wokół Maxa. Ty, nie dość, że źle się czułeś to jeszcze wypiłeś pół drinka i zasnąłeś, więc z Sivą zanieśliśmy cię do pokoju i zostałem z tobą, i tak nie chciało mi się szaleć. Ale z tego co mi chłopaki opowiadali, to ta cała Mirandusia, o Boże, tup tup tup, bioderko ulala cię szukała, ale oni powiedzieli jej, że wyszedłeś z Sally. I chyba ze złości zrobiła filmik z jakimś ziomkiem, który miał podobną fryzurę do ciebie.
- Świetnie! Po prostu, kurde, świetnie! - warknął szatyn. Wziął pobliską poduszkę i przyłożył ją do zmęczonej od płaczu twarzy. - Musicie jej to powiedzieć! Ona... ona mi nie uwierzy jeśli jej to powiem!
- Nath, dobrze wiesz, że ona cię naprawdę kocha i zrozumie, że to pic na wodę.
- A jak nie? - zmartwił się pociągając nosem.
- To wtedy pogadamy inaczej - kiwnął głową. - Wyluzuj, majtki ci się nie palą.
Gdy Nathan uniósł głowę z nad poduszki spiorunował kumpla wzrokiem. Morderczym wręcz wzrokiem.
- Człowieku, co wspólnego mają majtki do tej całej sytuacji?
- Nie wiem. Chciałem rozładować atmosferę.
- Wiesz co z tego wyszło?
- Taaaaak... Bieber w sukience.
- LUDZIE TRZYMAJCIE MNIE - Sykes wzniósł ręce do nieba na znak poddania się.
- Kcesz kotleto?
- Jaki Jared Leto?
- Czy ja teraz coś o Leczu mówię?
- A głodny jesteś?
- Czemu zadajesz mi pytanie na moje pytanie?
- Żebyś miał zagadkę?
- A to gra słów?
- Powaliła cię?
- Skończ, ok?
- A jak nie, to co?
- A z toporka chcesz?
- A masz?
- Trzymam na wyjątkowe okazje, a co?
- Bawisz się w wikinga?
- Brakuje mi tarczy, a chcesz być moim jarlem?
- A padła ci cegła na mózg?
- A ty go masz w ogóle?
- Znalazłbyś w końcu dziewczynę, co?
- A skąd wiesz, że jej nie mam?
- Bo jesteś tu?
- Szlag, masz mnie! - zaskamlał Jay robiąc dzióbek. - A tak serio, co masz zamiar zrobić w sprawie Mirandy, Sally i filmiku?
- Sally powiedziała, że potrzebuje czasu... Więc nie wiem - westchnął ciężko.





***





Następnego dnia rano Sykes siedział na kanapie. Zamiast Jamesa towarzyszył młodemu mężczyźnie Maximillian, kolejny przyjaciel z zespołu. Oboje pili herbatę, a Nathan opowiadał przyjacielowi co wydarzyło się dzień wcześniej i w jakim jest szoku emocjonalnym przez to wszystko. Jedyne z czego cieszył się w głębi ducha to to, iż mógł się komuś wygadać, oraz z tego, że mają przerwę w koncertowaniu na cztery dni.
- Skomplikowana sytuacja. - Powiedział Max, gdy wysłuchał tego, co ma do powiedzenia kumpel. - Ale się nie łam! Na pewno wszystko dobrze się ułoży.
- A jeśli nie? Stary, ja bez niej nie dam rady!
- Jezu, nie myśl tak pesymistycznie! - zaśmiał się cicho George. - Jeszcze się zdziwisz.
- Tak myślisz?
- Gdybym nie był pewny to bym nie mówił.
- Zobaczymy... - westchnął Nathan. - Cały czas mam przed oczami jej smutną twarz...
- Nie nakręcaj się, kurde! - Warknął na przyjaciela i pogroził mu palcem. - Mam wielką chęć cię teraz walnąć, więc mnie nie denerwuj swoim emowaniem. Naprawdę! Nath, ogarnij się!
- Dobrze, tato! Tylko nie bij - zaśmiał się szatyn patrząc na przyjaciela. Nadal nie mógł przestać myśleć o Sally.
- Dobitych ludzi nie biję, ale i tak strzeż się - zaśmiał się Max. Wstał i ruszył w stronę kuchni.
Rozległ się dźwięk telefonu. Ktoś dzwoni. Sykes spojrzał na ekran telefonu - „Sally”. Serce mu zamarło. Cieszył się, iż usłyszy jej delikatny i melodyjny głos, lecz bał się tego co mógłby usłyszeć przez słuchawkę. Ze zdenerwowaniem nacisnął zieloną słuchawkę i przyłożył komórkę do telefonu:
- Słucham? - Zawahał się. Był zdenerwowany jak i zrozpaczony.
- Nathan... możemy się spotkać? - Głos czerwonowłosej zadrżał, lecz był spokojny.
- Pewnie - odpowiedział do słuchawki. - Gdzie i kiedy?
- Najlepiej teraz. W parku - usłyszał po drugiej stronie.
- Dobrze, to już lecę! - Rozłączył się i jak na gwałt ruszył do kuchni aby zakomunikować przyjacielowi, iż wychodzi spotkać się z ukochaną.
- Obojętnie co się stanie bądź spokojny. Chyba, że to coś dobrego, wtedy możesz zaszaleć - wytknął język i zaśmiał się. - Poczekam tu na ciebie z suchym ramieniem w razie potrzeby.
- Dzięki! - Krzyknął Nath na odchodne.
Wybiegłszy z budynku skierował się biegiem w stronę parku, w którym też po raz pierwszy pocałował się z Sally. Oboje lubili przychodzić w tę miejsce aby powspominać i nadać swojemu związkowi trochę więcej życia. Szatyn w połowie drogi był już zdyszany, zaschło mu w gardle. Pragnął jak najszybciej zobaczyć dziewczynę. Każda komórka jego ciała tego pragnęła jak jeszcze nigdy przez okres odkąd są razem. Chociaż... czy stwierdzenie „byli razem” nie jest tu w tej niewyjaśnionej sytuacji jest bardziej dopasowane?
Widząc dziewczynę zaledwie pięć metrów od siebie zaczął spokojnie iść.  Oddychał głęboko i nerwowo. Serce łomotało mu jak szalone.
- Hej - przywitał się przyjaźnie z dziewczyną.
- Hej - odpowiedziała cicho. - Cieszę się, że się pojawiłeś.
- Ja również - powiedział krótko. - Zapewne chciałaś pog...
- Wiem... - Sally przerwała mu wpół słowa. - Wiem, że tego nie zrobiłeś, ja... ja... wahałam się. - Spuściła głowę.
- Rozumiem...
- Nath, bałam się, że kiedyś... może się tak zdarzyć. Że nie wytrzymasz i z kimś... - Nabrała powietrza a następnie wypuściła je ze świstem. - Wybaczysz mi?
Sykes uśmiechnął się z wymalowaną na twarzy ulgą. Jednak się nie rozpadnie, pomyślał podchodząc do niej i przytulając ją mocno do swojego torsu.
- Kocham cię, wiesz? - wyszeptał do jej ucha.
- Ja ciebie też - powiedziała wtulając się w niego.
- Możesz mi odpowiedzieć na jedno pytanie?
- Pewnie - Czerwonowłosa uniosła głowę by spojrzeć w jego oczy.
- Kto ci o tym powiedział, że niby... no wiesz.
- Właśnie ona - rzekła wywracając oczami. - Nie wiem czemu jej uwierzyłam. Może dlatego, że po obejrzeniu tego gówna widziałam kogoś podobnego do ciebie. Ale Jay mi wszystko wyjaśnił.
- A to skubana morda, kurde! - Nathan zaśmiał się kręcąc głową. - Co bym zrobił bez niego czasami.
- Gdyby nie on w tej chwili płakałabym mówiąc ci, że to koniec.
- Chwała Jamesowi Wielkiemu!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz